Do poniższej zabawy potrzebne są:
-śnieg (tego ci u nas dostatek)najlepiej taki lekko mokry, wprost stworzony do lepienia kulek
-kilkunastu obcokrajowców (im większa różnorodność językowo-kulturowa tym weselej)
-ustronne miejsce, najlepiej niedaleko ruin kościoła, z licznymi wzniesieniami** i pomnikami*
-godzina wolnego czasu
-grzane wino***
Bierze się obcokrajoców, prowadzi w ustronne miejsce, dzieli na dwie drużyny i każe lepić kulki ze śniegu. A potem "wolna amerykanka". Zabawa polega na tym, żeby wtrafić śniegiem w wybraną lub przypadkową osobę (najlepiej z niewłasnej drużyny, choć przeważnie po 20 min nigdy nie wiadomo kto swój a kto wróg). Mile widziane są zmasowane ataki na pojedyncze jednostki jak i przewracanie na ziemie i nacieranie śniegiem. Nic nie jest w stanie zastąpić uczucia zimnego puchu we własnej buzi i pod kurtką.
Tak właśnie zabawialismy się ostatniej niedzieli. Ubaw po pachy, woda zresztą też tam sięgała.
Pod koniec tygodnia planujemy powtórkę z rozrywki wzbogaconą zjazdami na sankach. Sesja za pasem więc trzeba jakoś odreagowywać stresy.
*za pomnikiem można sie schować i przeczekać
**z wzniesienia można sie ześlizgnąć co tylko podkręca atmosferę
*** to na potem, dla rozgrzania się
4 gru 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
brawo!!nie ma jak dobry wybór i radocha z niego:)gratuluje
Cześć laski. Przednia zabawa, nie taka jak w stolicy paprykarzu, gdzie po opadach, śnieg na ziemi utrzymuje sie przez dwie godziny.Dużo śniegu pod kurteczką.
Prześlij komentarz