16 sty 2008

Bye Bye


Tak więc to będzie chyba ostatni post. Także jak wpadnę w zabardzo liryczny ton to z góry przepraszam. Każdemu może sie zdarzyć.
Nasza przygoda w Tartu dobiegła już końca, a ja od kilku dni przebywam na polskiej ziemi.
Powrót do rzeczywistości jest boleśniejszy niż przycięcie zamkiem błyskawicznym okolic szyi.
To było cudownych kilka miesięcy. Chyba najcudowniejszych jakie dotychczas przeżyłyśmy. Wprawdzie śmiem podejrzewać że stopień naszego zdegenerowacenia poglebił się diametralnie i na skutek regularnego omawiania utworów Dostojewskiego przy soku marchiowym utraciłysmy przynajmniej 70% szarych komórek, ale było warto.
Oczywiście były momenty w których marzyłam o licencji na zabijanie, ale teraz mi tego brakuje.
Estonia, a w szczególności Tartu, jest cudowna. I mam nadzieje, że w przyszłości uda mi się tam jeszcze wrócić na kilka miesięcy.
I would like to thank all the people that made me laugh, cry, crazy, stupid, astonished, suprised, angry, sleepless or totally drunk. I had great time and I wonder if ever sth like this can happen again. At least I have pictures so that I'm able to reconstruct all those great moments that I can't remember:)-------> blame bowle or Hemingway



Ps/ Z bardziej przyziemnych rzeczy to nigdy, ale to nigdy nie kupujcie walizki, do której może zmieścic sie ok.40 kg rzeczy jeśli nie macie prywatnego służacego żeby ją za wami nosił. Dotachanie mojego bagażu na z dworca w Rydze do tamtejszego akademika było prawie mission impossible, i mimo iz było nas 3 osoby, ledwo dałyśmy sobie rade. Taksówkarz nie mógł tego podnieść. No, ale po to sa błędy żeby sie na nich uczyć.

2 sty 2008

KASZA





A jednak. Myślałam, że skoro przez 4 miesiące nie wystąpił to się już nie pojawi. Oczywiście culture shock. Życie jak zawsze mnie zaskoczyło. Nic już nie będzie takie jak było (joł).
Tak wiec: w odwiedziny do Fine (naszej niemieckiej współlokatorki) przyjechały 4 koleżanki ( i przez pewien czas mieszkało nas 8 ale to inny wątek). Wczoraj, około godziny 18 poczułyśmy z Ulą przejmujący głód. Okazał się on na tyle silny, że zwlókł mnie z łóżka w celu znalezienia czegoś, co nie byłoby zbyt zielone, włochate i samo nie pełzało. Niestety, poszukiwania spełzły na niczym i musiałyśmy się zadowolić tym czym zawsze. Do wyboru miałyśmy kasze, makaron i ryż. Przeważnie jemy makaron, bo najkrócej się go gotuje (a przecież czas to pieniądz) ale z racji, że wczoraj był pierwszy dzień nowego roku postanowiłyśmy zaszaleć i pozwolić sobie na małą ekstrawagancje, więc zaczęłam gotować kaszę. Kiedy tak sobie stałam w jednej ręce z łyżką do mieszania a w drugiej trzymając kaszę podeszła do mnie jedna dziewcząt, które przyjechały w odwiedziny, i z niepokojem w oczach spytała: co to. Niepokój przeszedł na mnie. Jak można nie wiedzieć ze to kasza? Pomyślałam i poszłam sprawdzić do słownika jak to będzie w języku Albionu. Odpowiedź znaleziona w słowniku nie była satysfakcjonująca więc problem został nierozwiązany. Z nadzieją zwróciłam się do Andrei, która studiuje literaturę (więc może przynajmniej coś kiedyś czytała na temat kaszy) ale wymachiwanie opakowaniem przed jej oczami na niewiele się zadało. Przez kilka minut zastanawiała się nad niemieckim określeniem na naszą kolację. Ostatecznie podała kilka słów, ale tak jakos bez przekonania. Dodała także, że jadła :”to” tylko parę razy w życiu, ale chyba tak z grzeczności tylko. Prawdziwy szok nastąpić miał za chwile. Do pokoju weszła także Fine, popatrzyła na kaszę, i się zawahała. Pierwsza z dziewcząt która rozpętała cała „kaszową” dyskusję wzięła surową kaszę i zaczęła ją jeść mówiąc, że to takie chrupiące. Fine potwierdziła i dodała, że można tego używać do musli. Gytha i ja stanęłyśmy jak wryte (gwoli ścisłości Gytha leżała akurat, ale szok, jakiego doświadczyło odbił się na jej facjacie). Ta przejmująca i niezwykle ważna dla ludzkości historia skończyła się tak, że ja gotowałam kaszę a za moimi plecami stały 4 Niemki przyglądające się temu wydarzeniu w takim skupieniu, jak by brały udział w nabożeństwie. Jak się okazało, w Niemczech kasza jest naprawdę niepopularna. Niby jesteśmy sąsiadami, a takie różnice kulturowe. Tak jak już napisałam, odtąd życie nie będzie takie samo.
A poza tym mamy nowy rok i pewnie powinnam wszystkim czegoś tam życzyć. Wiec czego tam sobie tylko chcecie.