23 lis 2007

Kes? Kus? Kas? eeee.... spasiba

Wybrałam się dziś do centrum handlowego "Eeden" (tak, Estończycy uwielbiają wstawiać wszędzie podwójne samogłoski). Idąc tam, zamyśliłam się nad swoim zakupowym celem i pomyliłam drogi. Gdy się zorientowałam, stwierdziłam że nie będę się wracać, skierowałam się w stronę gdzie mniej więcej powinna być "droga do Edenu" i idę. Ciemno, zimno, wilki jakieś... Doszłam w końcu do miejsca gdzie pojawiały się pojedyncze jednostki ludzkie. Ponieważ nadal nie byłam pewna gdzie zmierzam, postanowiłam zapytać się o drogę. W pobliżu nie było żadnych młodych ludzi, więc stwierdziłam że oto nadszedł ten czas i użyję estońskiego w praktyce. Podeszłam do pani oczekującej prawdopodobnie na autobus i skoncentrowana na tym, aby nie pomylić estońskiego "przepraszam" z "proszę", zagadnęłam o drogę. Jak już przebrnęłam przez "vabandust (=przepraszam)", to dalej słowa jakoś niekontrolowanie same wydostały się ze mnie i zapytałam się pani grzecznie o to, kim jest Eden. Skonsternowana stałam przed nią i myślałam, że mógłby być to faktycznie interesujący przyczynek do dyskusji, jednak teraz bardziej interesuje mnie gdzie jest Eden. Pani natomiast z miną nie mniej skonsternowaną od mojej powiedziała "tylko po rusku". Aha, no to w sumie dobrze, nie zorientowała się że gadam głupoty. Przełączyłam się na rosyjski i mówię, że ja trochę po rosyjsku rozumiem. Ona się ucieszyła i mówi: "A dobrze, mówisz po rosyjsku". No, fascynująca konwersacja, ale czas wyłuszczyć o co mi chodzi. Pytam się więc "gdzie jest sklep Eden?". Pani znów się rozpromieniła i po radosnym wykrzyknięciu "Aaa, Eden magazin" zalała mnie potokiem słów, tłumacząc jak się dostać do centrum handlowego. W tym momencie przypomniałam sobie, że nie przerabialiśmy jeszcze lekcji o tłumaczeniu drogi i właściwie to w ogóle nie rozumiem co ona gawarit, ale po wielokrotnym kreśleniu przez nią krzyża w powietrzu a potem wskazywania w prawo, domyśliłam się że na widocznym niedaleko skrzyżowaniu mam skręcić w prawo. Podziękowałam i poszłam i... no patrzcie państwo, dotarłam do Edenu. Wrócę do Polski jako poliglotka :) Z powrotem wracałam obładowana jak wielbłąd (i po krótkim czasie spocona jak mysz) znaną już drogą. Teraz znam dwie drogi do Edenu.

Gytha

Brak komentarzy: