11 lis 2007

Działo się

Jest niedziela i siedzę już drugą godzinę w bibliotece (!) Dokonałam tego nadludzkiego wysiłku (wstałam, umyłam sie, ubrałam i poszłam)tylko po to, żeby napisać głupi esej na na głupie zajęcia, którego termin oddania zbliżania sie nieubłaganie. W chwili obecnej mam już całe 2 zdania. W takim tempie spłodzę to arcydzieło literatury w moim przypadku fantastycznej około 2010 roku. W kazdym razie udało mi sie przez te 2 godziny przejrzeć wszystkie popularnonaukowe strony internetowe(pudelek, kozaczek, wiadomosci o gwiazdach na onecie, wp, i parę zagranicznych portali), przeliczyłam tez ilosc ksiazek na jednym regale i całe 15 min spedziłam wpatrujac sie w blizej nieokreślony punkt w przestrzeni. No, tyle o mnie.
W piątek organizowaliśmy dla naszego piętra "polish party". Oczywiście chodziło nam o przybliżenie polskiej kultury (?) zagranicznym studentom. Celem doraźnym było zaś sie najeśc i napić a wszystko to przy akompaniamencie "Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina..."- swoja droga chyba tego nie puściliśmy. Jest nas tu ok. 20 os i po wiekszych lub mniejszych dyskusjach udalo sie ustalić co kto ma robić. Nam przypadło w udziele gotowanie bigosu i barszczu. Bigos został przygotowany już w czwartek, tak że przez 2 dni na całym 4 pietrze, mozna było czuć wspaniały zapach kapusty. Smiem podejrzewać, że nasze wspolokatorki z Niemiec maja taka traume do tego warzywa, że nigdy wiecej nie wezmą go do ust (kisses for Fine and Andrea, you survived polish party:) Poza bigosem i barszczem były jeszcze faworki, żurek, sałatka warzywna, chleb ze smalcem, pierogi, uszka no i oczywiście wódka pod postacia wsciekłego psa. Ludzie mówią, że jedzenie było bardzo dobre, w co wierze, bo nic nie zostało. Impreza była przednia, a bałagan w mieszkaniu w dniu nastepnym jeszcze przedniejszy. Nie zdawałam sobie sprawy z tego że można natknąc sie na rozlany barszcz w tak przeróżnych miejscach. Póznym wieczorem jak zwykle wszyscy poleźli do klubu i tutaj nasza historia sie urywa (tzn jak zwykle spiłymy sie).
Wczoraj byłyśmy na premierze baletu "Eugeniusz Oniegin". Mimo naszej mizernej wiedzy na temat tańca, trzeba przyznać, że przedstawienie robiło wrażenie a umiejętności tancerzy stokroć przewyższały to co widziałyśmy w Petersburgu. Jeszcze większe wrazenie chyba zrobił na nas fakt, że budynek teatru obchodził właśnie swoją 40-tą rocznicę i serwowano darmowe wino:)
Tyle sie działo. Moze do zamknięcia biblioteki za 1,5 h uda mi się wyskrobać jeszcze z 1 zdanie to tego głupiego eseju (brrr)
Nara
Esme

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

dodajce wiecej fotek

Anonimowy pisze...

czesc dupeczki co tam! ja sobie siedze w akademiku w Krakowie pijac witamine C i szykujac sie na kolejna impreze. Za sciana mam chinki ktore umieja po polsku powiedziec czesc, po angielsku tez czesc a po chinsku cos chyba wiecej ale niestety nie znam. Tak sie wozi polska mlodziez

Na Freestylu i Na Ostatnią Chwilę pisze...

Młodzież zaraz - toż ty dzieciak jeszcze.
A anonimowym komentatorom mówimy stanowcze nie! Tzn prośby rozpatrujemy tylko od podpisanych tak żebyśmy wiedziały kto zacz.
Gytha