11 paź 2007

Powycieczkowe wspomnienia cz. 1

Trochę to trwało nim doszłyśmy do siebie po wycieczce, ale teraz już możemy się podzielić naszymi przeżyciami. Petersburg...Tego się nie da opisać słowami. Nie jesteśmy skore to wzruszeń, ale tam jest kurwa pięknie. Tylu wspaniałych budowli w jednym miejscu, tylu niesamowitych miejsc otocznych wspaniałymi budowlami jeszcze nie widziałyśmy. Ale zacznijmy od początku. Do Petersburga wyjeżdzałyśmy o 6 rano, a jakoże typowe z nas baby potrzebowałyśmy 2 h na przygotowanie. Czyli miałysmy wstac o 4. Wstanie o 4 wymaga położenia sie o 10 wieczór, ale jak zwykle los pokrzyżował nasze plany. Zupełnie jak na złość uniwersytet w Tartu obchodził właśnie 375 rocznicę swojego istnienia i z tej okazji organizowane były różne uroczystści.Dzień przed naszym wyjazdem odbywał się uroczysty pochód z pochodniami. Setki studentów kroczyło w korowodzie (czy coś tam) trzymając w rękach zapalone kawałki drewna, często smolnego, z nakręconymi na końcu pasmami włókien lnianych, bawełnianych lub szmatami nasyconymi olejem, smołą, ropą naftową lub inną substancją łatwopalną (nie chciałam jeszcze raz powtarzać słowa pochodnia:)śpiewając tradycyjne pieśni. Ponieważ działo sie to wieczorem efekt był niesamowity. Jestem przekonana, że średniowieczne sceny z polowań na czarownice musiały wyglądać podobnie. Zwieńczeniem dnia było przedstawienie teatralne (balet) zorganizowane w ruinach katedry oraz pokaz sztucznych ogni. Było tak pięknie, że nawet Gyta pochlipywała ze wzruszenia ukryta gdzieś za drzewem. Jeśli tylko nasze lenistwo nam na to pozwoli to zamieścimy filmiki z tych wydarzeń. Skutkiem tego wszystkiego położyłyśmy się spać o 3 a wstałysmy o 4. Skutkiem tego natomiast było to, że przez cały pierwszy dzień pobytu w Petersburgu byłyśmy lekko mówiąc nieprzytomne. My i reszta wycieczki oczywiście też. Przejście graniczne umiejscowione jest w Narwie. Narwa jest estońskim miastem zamieszkałym w 95% przez rosyjskomówiącą ludność. Znajdują sie tam dwie monumentalne twierdze (rosyjska i estońska) których zdjęć nie mamy, bo jak już wspominałam byłyśmy zbyt nieprzytomne, żeby zajmować się jakąkolwiek aktywnością fizyczną poza spaniem. Samo przekroczenie granicy również było ciekawe, bo kazano nam z całym dobytkiem wysiąść z autokaru i osobiście przejść przez punkt odprawy. Większych problemów z tym nie było.
Esme

Brak komentarzy: