19 wrz 2007

Hip Hop

Tak więc skoro nasze ambitne plany regularnego uczęszczania na zajęcia legły w gruzach, skoro nasze usilne próby przyswojenia jakiejkolwiek porcji wiedzy spełzły na niczym stwierdziłyśmy, że nie pozostaje nam już nic innego jak tylko zapisać sie na zajęcia z hip hopu. Słowo ciałem sie stało i tak oto wylądowałyśmy dzis na pierwszych tanecznych zmaganiach. Pominę tutaj jakże frapującą historię związaną z zapisami na zajęcia i przejdę od razu do sedna. Nie jestem pewna, ale wydaje mi sie, że za niedługo rozlegną sie telefony z propozycjami pracy w teledyskach np. 50 centa czy choćby Mezo. Zajęcia prowadziła zakapturzona dziewoja w oldschoolowych dresach które luźno jej dyndały. To było nasze pierwsze spostrzeżenie. Drugie było takie, że poza nią na sali znajdowało się z 20 innych dziewoj w przyciasnych wdziankach. W każdym razie czułyśmy się tam jak w domu. Zajęcia polegały na tym, że zakapturzona dziewoja pokazywała nam różne kroki, które następnie musiałyśmy powtarzać. Śmiem przypuszczać że miał powstać z tego układ taneczny. Bardzo szybko okazało się, że określenia typu : porusza sie z gracją, czuje muzykę, ma wdzięk nie odnoszą sie do mnie. Niestety, ale raczej nie zaproszą mnie do "Tańca z Gwiazdami" chyba, że w charakterze widza. Gycie szło lepiej, ale tez niewiele:) W każdym razie ubawiłyśmy sie dziś setnie i raz w tygodniu zamierzamy praktykować te hedonistyczne rozpasanie. Bo po co marnować czas na naukę, skoro można robić tysiące innych rzeczy.
Esme

Brak komentarzy: